Metoda 24

 

Metoda 24 godzin – prostota, która ratuje życie

Kiedy człowiek zmaga się z uzależnieniem, jego największym wrogiem bywa myśl: „Jak ja mam wytrzymać całe życie bez alkoholu?” To zdanie potrafi przygnieść tak mocno, że rezygnuje się jeszcze zanim się zacznie. Ja też tak miałem. Wyobrażenie „do końca życia” wydawało się nie do przejścia.

Wtedy usłyszałem o metodzie 24 godzin. I to zmieniło wszystko.


Tylko dziś

Metoda jest zaskakująco prosta. Nie wymaga wielkich deklaracji ani planów na resztę życia. Wymaga tylko jednego: by podjąć decyzję, że dziś nie piję. Nie jutro, nie za tydzień, nie przez najbliższe pięćdziesiąt lat – tylko dziś.

Kiedy pierwszy raz spróbowałem tak spojrzeć na swoją trzeźwość, poczułem ulgę. Zniknęła wizja wiecznego ciężaru, a pojawiło się coś, co mogłem udźwignąć. Bo jeden dzień jest zawsze w moim zasięgu.


Dlaczego ta metoda działa?

1.      Rozbija ogromny problem na małe kawałki.
Całe życie to przytłaczająca perspektywa. Jedna doba to coś realnego, namacalnego.

2.      Daje poczucie sukcesu.
Każdy dzień to zwycięstwo. I nawet jeśli dzień był trudny, to fakt, że go przeszedłem na trzeźwo, staje się powodem do dumy.

3.      Uczy życia w teraźniejszości.
Uzależnienie często żywi się tym, że uciekamy w przeszłość („zmarnowałem życie”) albo w przyszłość („i tak nie dam rady”). Metoda 24 godzin zatrzymuje nas tu i teraz.

4.      Tworzy nowy rytm życia.
Codziennie rano budzę się i podejmuję tę samą decyzję: dziś nie piję. Każdy dzień zaczynam od początku. To buduje nowy nawyk, nowy sposób myślenia.


Jak wygląda to w praktyce?

U mnie stało się to codziennym rytuałem. Rano przypominam sobie: „Dziś nie piję.” Czasami nawet zapisuję to na kartce. Jeśli w ciągu dnia pojawia się kryzys, powtarzam w myślach te same słowa. A kiedy wieczorem kładę się spać, wiem, że wygrałem kolejne 24 godziny.

I co ważne – nie planuję jutra. Bo jutro będzie miało swoje własne 24 godziny, o które zatroszczę się wtedy, gdy nadejdą.


Najtrudniejsze momenty

Nie będę udawał, że to zawsze jest łatwe. Bywają dni, kiedy wszystko we mnie krzyczy, żeby sięgnąć po kieliszek. Wtedy metoda 24 godzin staje się jeszcze bardziej potrzebna. Bo przypomina, że to nie jest walka z całym życiem, tylko z tą jedną chwilą, z tym jednym dniem.

Czasem trzeba powtórzyć sobie to zdanie dziesięć razy w ciągu godziny. Ale to właśnie ono pozwala przetrwać.


Co daje 24 godziny?

Metoda 24 godzin uczy cierpliwości i pokory. Uczy, że życie nie zmienia się od razu, ale dzień po dniu. Dzięki niej mogę budować swoją trzeźwość cegła po cegle, bez pośpiechu i bez presji.

I najpiękniejsze jest to, że po jakimś czasie te dni zaczynają się układać w tygodnie, miesiące, lata. A ja wcale nie zauważam, kiedy to się dzieje, bo wciąż skupiam się tylko na tym, żeby wygrać dzisiejsze 24 godziny.


Moje przesłanie

Jeśli jesteś na początku swojej drogi, nie myśl o całym życiu. Nie składaj wielkich przysiąg, których ciężar może Cię zgnieść. Powiedz sobie tylko jedno:

👉 „Tylko dziś nie piję.”

A jutro? Zajmiesz się nim, gdy nadejdzi

 Bosman Trzeźwości założyciel bloga Powrót do trzeźwości. Były więzień alkoholu, dziś wolny człowiek, który dzień po dniu wybiera trzeźwość i dzieli się swoim doświadczeniem z innymi, wierząc, że razem łatwiej utrzymać kurs.

Komentarze

Popularne posty