Początek
Ten blog powstał z potrzeby, żeby pomóc choć
jednej osobie uzależnionej uświadomić, że zmiana jest możliwa. Nieważne, jak
długo tkwisz w nałogu, jak głęboko spadłeś, ile razy się potknąłeś. Zawsze jest wyjście. Zawsze jest nadzieja.
Nie jestem terapeutą ani psychologiem. Nie mam
gotowych recept ani akademickich mądrości. Mam tylko swoją historię. Swoje dno. Swój moment decyzji. I swoją
codzienną walkę o siebie, o trzeźwość, o życie w prawdzie.
Na tym blogu chcę dzielić się tym, co naprawdę
działa. Opowiem Ci, jak wyglądał proces wychodzenia z nałogu. Jak zerwałem z
alkoholem i narkotykami. Z czym zmierzyłem się na początku i co nadal czasem
wraca. Opowiem też o tym, jak codziennie rozwijam się jako człowiek — nie dla
poklasku, ale po to, żeby już nigdy nie wrócić tam, gdzie byłem.
Będzie
też sporo o samorozwoju, o motywacji i zdrowym stylu życia — o tym,
jak sport, ruch, dieta czy codzienna rutyna mogą być skutecznym substytutem dla
używek. W moim przypadku siłownia, bieganie czy po prostu poranne rytuały
okazały się potężnymi narzędziami odbudowy psychicznej i fizycznej. Chcę się
tym dzielić, bo wiem, że działają. Ciało i dusza to naczynia połączone — nie
wyciągniesz się z bagna, jeśli jedno będzie ciągnąć drugie na dno.
Długo
wahałem się, czy ten blog w ogóle powinien powstać. W głowie miałem
mnóstwo obaw — że ktoś mnie rozpozna, że nie zrozumie, że w pracy albo w
rodzinie będę musiał się tłumaczyć, że spadnie na mnie krytyka albo hejt. Że
ludzie będą gadać, że „wymyślił sobie misję” albo że „szuka atencji”. Ale z
czasem zrozumiałem jedno: jeśli choć
jedna osoba po przeczytaniu któregoś z wpisów zdecyduje się zawalczyć o siebie
— to było warto. Nawet jeśli zapłacę za to swoją cenę.
W mojej drodze nie było cudów. Była samotność,
łzy, agresja, wstyd, pustka, bezsenność. Były momenty, kiedy chciałem zniknąć,
dosłownie. Ale też była decyzja. I krok po kroku — nowe życie. Żadne idealne. Z
demonami, z przeszłością, której nie da się wymazać. Ale prawdziwe. Moje.
Dziś największy sens odnajduję w swojej
rodzinie — w żonie i dwójce dzieci,
którzy byli przy mnie nawet wtedy, gdy sam nie mogłem na siebie patrzeć. To dla
nich chcę być lepszy. To ich śmiech, obecność i miłość przypominają mi
codziennie, po co warto było zawalczyć. Trzeźwość
to nie tylko rezygnacja z picia — to codzienne wybieranie obecności. Dla siebie
i dla nich.
Będzie
szczerze. Momentami pewnie brutalnie. Ale zawsze z serca i z intencją wsparcia.
Ten blog nie ma nikogo oceniać. Ma dać szansę
zrozumieć. Bo wiem, co to znaczy czuć się beznadziejnie, samotnie, bez siły.
Wiem, co to znaczy wpatrywać się w sufit o trzeciej nad ranem i nie widzieć
sensu. I wiem też, co to znaczy odzyskać nadzieję i wiarę w siebie. Co to
znaczy znowu poczuć się człowiekiem.
Jeśli jesteś teraz w "dupie" —
zostań tu na chwilę. Przeczytaj. Wróć jutro. I jeśli choć jedno zdanie da Ci do
myślenia albo doda siły — to znaczy, że było warto.
🙌 Podobał Ci się ten wpis? Nie przegap kolejnych – dołącz do Załogi Powrotu do Trzeźwości.
📩 Zapisz się na powiadomienia
Komentarze
Prześlij komentarz